Rolland Rolland
108
BLOG

Czy casus Ziobry to sądowe bezprawie?

Rolland Rolland Polityka Obserwuj notkę 67

Był sobie po II Wojnie Świattowej taki filozof Gustav Radbruch, który wymyślił pojęcie ponadustawowego prawa i  ustawowego bezprawia. Chodziło o to, że istnieje coś takiego jak prawo ponadustawowe, zwane niekiedy prawem naturalnym, które stoi wyżej niż prawo pozytywne, czyli stworzone przez człowieka i w przypadku konfilktu jednego z drugim prawo ponadustawowe ma pierwszeństwo nad ustawowym. Poglądy Radbrucha miały swoją inspirację w prawie III Rzeszy, które mimo, że było wprowadzone zgodnie z obowiązującym procedurami, to jednak było niezgodne z prawem naturalnym. Czytałem kiedyś o przypadku pewnego niemieckiego generała, którego Hitler w szle złości zdegradował i pozbawił prawa do emerytury, a oficer ten odwołał się do sądu i wygrał.

Tak moi drodzy, taka jest właśnie różnica, pomiędzy systemem prawa  na zachodzie Europy i na wschodzie. W hitlerowskich Niemczech można byłoby wprowadzić nieludzkie i ludobójcze prawo, ale prawo to było jednak prawem i trzeba było go przestrzegać. W Związku Radzieckim konstutucja gwarantowała wszystkie możliwe swobody i prawa człowieka, tyle tylko, że spróbowałby ktoś z nich kiedyś skorzystać. Na przykładzie doświadczeń hitlerowskich Niemiec można było sformułować pojęcie ustawowego bezprawia, ale nie na przykładzie ZSRR i Polski Ludowej. Na przykładzie naszych rodzimych wschodnich totalitaryzmów historycy prawa wymyślili pojęcie zbrodni sądowej.

Zbrodnia sądowa polega na tym, że istniejące prawo stosuje się w myśl zasady prokuratora generalnego ZSRR Andrieja Wyszyńskiego "dajcie człowieka a paragraf się  znajdzie" to znaczy naciąga się istniejące przepisy w celu osiągnięcia z góry zamierzonego celu.

Czy z takim przypadku stosowaniem prawa mieliśmy do czynienia właśnie w sprawie obowiązku przeprosin doktora G. przez Zbigniewa Ziobrę? Zgodnie z art. 24 Kodeksu cywilego osoba, której dobro prawne zostało naruszone może domagać się zaprzestania skutków naruszeń i usunięcia jej skutków. Dotychczasowa praktyka sądowa polegała na tym, że sąd nakazywał opublikowanie przeprosin osoby znieważonej w prasie i zawsze to wystarczało. Wyjątkowo w przypadkach, w których naruszającym była stacja radiowa lub telewizyjna obowiązek zamieszczenia przeprosin był nakładanie poprzez złożenie stosowanego oświadczenia w radiu lub w telewizji, ale przecież to takich instytyucji nic nie kosztowało.

W przypadku obrażenia doktora G. przez Ziobrę wykładnia sądowa poszła w tym kierunku, żeby były minister dokonał przeprosin w trzech stacjach telewizyjnych w porze największej oglądalności. Wyrok ten rodzi kilka zasadniczych pytań. Abstrachując od kwestii, czy słuszne byłoby, żeby Ziobro woglóe przepraszał doktora G. spróbujmy odpowiedzieć sobie na klika z nich. Czy gdyby sąd poprzestał na samym obowiązku przeproszenia doktora G. poprzez zamieszczenie ogłoszenia w prasie to cel wyroku nie zostałby osiągnięty? Odpowiedź na tak zadane pytanie jest oczywista. Nikt chyba nie watpi, że wszystkie stacje telewizyjne i tak przez dwa tygodnie o niczym innym by nie mówiły i i tak każdy wiedziałby, że Ziobro ma przeprosić doktora G. Czy w takim razie wyrok wydany przez sąd ma na celu usunięcie skutków naruszeń, czy ukaranie Ziobry karą 150 tys. złotych grzywny, której Kodeks cywilny przecież nie przewiduje? A jeśli tak to czy wyrok ten nie jest przypadkiem przykładem współczesnej zbrodni sądowej? Na to pytanie odpowiedzcie już sobie sami?

Rolland
O mnie Rolland

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka